Spotkała mnie dziś przykra niespodzianka. I przez to o mało co nie spóźniłam się do sądu. Zresztą nie tylko ja. Ale po kolei:
Wstałam wcześnie, o 6.30, choć moje córki (o dziwo!) jeszcze spały. Potem wiadomo: prysznic, ubieranie (to zwykle zajmuje chwilę, bo przecież „nie mam pojęcia co na siebie włożyć”), śniadanie i kawa. W międzyczasie ubieranie dzieci, czesanie starszej (musi być warkocz dobierany żeby mogła wyglądać jak Elsa) i karmienie młodszej. Poszło to wyjątkowo sprawnie, bo o 8.05 wyruszyłam.
Zwykle dojazd do Sądu zajmuje mi od 20 minut do pół godziny. Plus 15-20 minut na znalezienie parkingu. Niestety pod Sądem Okręgowym w Katowicach przy ul. Francuskiej to wyjątkowy kłopot – parking sądowy jest mały, a wokół biurowce, banki, Izba Skarbowa…
Dlatego przyznam, że dość często zdarzało mi się parkować na pobliskim osiedlu Paderewskiego – najdłuższy postój trwał 3 godziny i był w czasie, gdy mieszkańcy zwykle są w pracy, więc myślę, że nie utrudniałam nikomu życia.
Podjeżdżam więc na parking i ku swemu zdumieniu widzę tabliczkę z napisem: PARKING TYLKO DLA MIESZKAŃCÓW SM IM. I.J. PADEREWSKIEGO. A pod spodem regulamin z informacją, że opłata parkingowa dla obcych wynosi 150 zł. I że zostanie mi założona blokada. Żebym na pewno zapłaciła.
Nie pozostało mi nic innego jak poszukać miejsca gdzie indziej. Udało się to na szczęście dość sprawnie, choć do Sądu przybiegłam na ostatni moment (podobnie jak klient i druga strona).
Rozumiem mieszkańców osiedla Paderewskiego i wielu innych osiedli, gdzie jest deficyt miejsc parkingowych, a oprócz mieszkańców samochody zostawiają tam także klienci, czy interesanci różnych firm czy instytucji. Rozumiem też tych klientów i interesantów. To przecież nie ich wina, że budując obiekty użyteczności publicznej i biurowce nie zapewniono odpowiedniej liczby miejsc parkingowych.
Żeby rozwiązać ten konflikt interesów, trzeba znaleźć złoty środek. Z pewnością drakońskie opłaty, zakładanie blokad i odholowywanie pojazdów do nich nie należą. Generują awantury, czasem bójki, no i oczywiście spory sądowe. Są inne, lepsze metody… A jakie?
To zależy. Oczywiście masz prawo chronić swoją własność. Ale czy każda metoda jest zgodna z prawem? Jeśli chcesz się dowiedzieć, zapraszam na szkolenie 24 września 2015 r. (szczegóły znajdziesz w moim ostatnim wpisie). A jeśli nie uda Ci się dotrzeć, czytaj bloga, bo temat parkingów na pewno powróci.
Ja natomiast póki co do Sądu na Francuskiej będę chodzić pieszo, bo z Kancelarii to tylko 15 minut. Najchętniej bym tam pobiegła, ale z togą i teczką jest trochę niewygodnie. No i w Sądzie nie ma prysznica 🙂
{ 4 komentarze… przeczytaj je poniżej albo dodaj swój }
Witam,
Gratuluję Pani przeczytania regulaminu. Ja jadąc z malutkim dzieckiem do lekarza na kontrolną wizytę, tydzień po szpitalu nie miałam takiej możliwości. Ok, słabe tłumaczenie. Musiałam zapłacić. Nie rozumiem tylko dlaczego założyli mi blokadę na koła uniemożliwiając mi tym samym użytkowanie mojego pojazdu! Dzwoniłam w tej sprawie na policję. Miły pan policjant wytłumaczył mi, że firma wykorzystuje lukę prawną (w przepisach nie jest napisane, że policja i straż miejska może zakładać blokady na terenie prywatnym). Powiedział też, że w zeszłym roku 37 spraw było założonych z urzędu (art. 124 k.w.) i wszystkie katowicki sąd odrzucił.
Doskonale rozumiem Pani rozgoryczenie – w takiej sytuacji też pewnie nie zwróciłabym uwagi na regulamin.
Jednak nie zgadzam się z tezą, że prywatne firmy mogą zakładać blokady. Blokada jest środkiem przymusu, a zgodnie z Konstytucją stosowanie środków przymusu musi mieć oparcie ustawowe. Takim przepisem w przypadku blokad, czyli unieruchomienia pojazdu, jest art. 130a ust. 8 i 9 ustawy Prawo o ruchu drogowym. I tam przewidziana jest wyłączna kompetencja dla Policji i Straży Miejskiej.
Co innego, gdyby na tym terenie była strefa ruchu – wówczas Policja lub Straż Miejska mają obowiązek przyjechać i blokady założyć.
Można zastanowić się nad żądaniem zwrotu opłaty w części, jednak musiałaby Pani wykazać, że jest ona zanadto wygórowana. Bo prawda jest taka, że właściciel ma prawo żądać opłat za korzystanie ze swojej własności przez osoby trzecie.
Pozdrawiam
Trzynasty właściciel
Mamy kłopot. Mała Wspólnota 12 + 1 właścicieli. Tych 12-tu to właściciele normalnych mieszkań, ale ten 13-ty … za zgodą (bardzo dawną) tych 12-tu, adoptował strych do celów usługowych (drukarnia, introligatornia itp.). Adaptacja polegała m.in. na ociepleniu od wewnątrz adoptowanego pomieszczenia.
Obecnie Wspólnota chce przystąpić do ocieplenia styropianem całego budynku, naprawy cokołu w okól budynku i jeszcze inne prace remontowe. A ten 13-ty stawia veto tłumacząc, że w jego pomieszczeniu pojawi się grzyb.
Podał sprawę do sadu; ekspertyza wykonana na zlecenie Wspólnoty jest korzystna dla Wspólnoty – grzyba nie będzie. Ekspertyza na zlecenie 13-tego – jest korzystna dla niego, będzie grzyb.
Sprawy sadowe, apelacje, koszty rosną. A jak przegramy – trzeba będzie jemu zwracać koszty sądowe.
13-ty jest …pieniaczem, podważa zasadność jakichkolwiek działań wspólnoty, sieje destrukcje.
Czy widzicie Państwo szansę na wyjście z takiego marazmu ?
SOS…SOS…SOS
Ryszard
Szanowny Panie,
Po pierwsze, skoro jest więcej niż 7 lokali, to jesteście Państwo dużą wspólnotą.
Po drugie, jeśli 13-ty zaskarżył uchwałę, to sąd musi tę sprawę rozstrzygnąć. Jedynym wyjściem pozwalającym na uniknięcie wyroku jest porozumienie, ale z tego co Pan pisze, to raczej nierealne.
Jeśli chciałby Pan otrzymać bardziej szczegółowe informacje, proszę o kontakt z Kancelarią. Informuję przy tym, że porady są płatne.
Pozdrawiam